bubabar

poniedziałek, 18 marca 2024

Kostrzyn nad Odrą (2024) - różne zaułki

Włazimy w lasy ciągnące się na północ od Kostrzyna. Krajobraz jest dosyć urozmaicony.




Nie są to zwykle lasy - to lasy faszerowane betonem! :) Oprócz fortu odwiedzamy też tereny dawnego poligonu, gdzie zachowały się ruiny zespołu mostów. Są mosty proste i łukowate. Wsparte na podporach betonowych i ceglastych. Rzeki tam za bardzo nie widzieliśmy, a most prowadził znikąd donikąd. Być może więc został zbudowany wyłącznie na cele poligonowe?













Pod tym z najbardziej solidnym "dachem" zaaranżowano miejsce ogniskowe. Pewnie jakbyśmy mieszkali w Kostrzynie - to byłoby często odwiedzane przez nas miejsce! :)



Jak ktoś lubi - to może sobie zleźć po klamrach do omszałych studzienek.



Można też dojrzeć inne wytwory ludzkich rąk, o przeznaczeniu już nam kompletnie niepojętym.


Zielone gołoborze to też zapewne pozostałość jakiejś budowli z dawnych lat.


W tych okolicach, tzn. na północ od Kostrzyna, rośnie "las obuwniczy" :) To bardzo niecodzienne zjawisko nadrzewne - wszędzie wiszą buty! :) Jest ich dziesiątki jak nie setki! Są to okolice dawnych pól woodstockowych, więc to zapewne ma jakiś związek. Tylko dlaczego uczestnicy festiwali wrzucali buty na drzewa? I wracali do domu boso? I to nie jest jedno drzewo tylko wiele takowych na przestrzeni przynajmniej kilometra. Niektóre buty są wybitnie rozwalone, z oderwanymi podeszwami. Inne całkiem porządne - można by w nich jeszcze pochodzić. Niektóre już malowniczo omszały, wtapiając się w otaczającą przyrodę.

Chodzę, zadzieram głowę przyglądając się kiściom. Byłam raz na Woodstocku - i może popełniłam jakąś gafę wracając do domu w butach? Ale żal by mi było je zostawić, jeszcze długo mi służyły. Może trzeba było przywieść dodatkowo jakieś stare? Szkoda, że nie wiedziałam o tym malowniczym zwyczaju!










Na drutach też czasem wiszą, ale dużo rzadziej.


Przypadkiem natrafiamy też na ruiny jakby strzelnic?






Już pewnie w którejś kostrzyńskiej relacji o tym wspominałam, że trafiliśmy na bardzo wysokie stany rzek - zwłaszcza Warty. Prezentuje się to bardzo urokliwie, aż by się chciało wziąć kajak czy inny ponton i popływać między drzewami, tablicami i wszelakim dziwnym szlamem. Takie parki narodowe to ja rozumiem!










A tu co? Jakieś przerośnięte zęby smoka? ;)


Sympatyczna pizzeria. Niestety zimą nie ma możliwości siedzenia z żarciem na dachu, a to by było najfajniejsze.


Wśród ogródków działkowych napotykamy nietypową altankę. Mamy podejrzenia, że kiedyś mogła mieć coś wspólnego z jakimś autobusem! :)



Jakbyśmy zapomnieli, gdzie jesteśmy - zawsze można popatrzeć pod nogi, na dekle studzienek ;)


A jeśli mowa o ozdobach naściennych - to trafiliśmy na taką ładną mozaikę.


Jest też czerwony kapturek, który reklamuje młyn.


Albo murale przypominające o bliskości granicy.